| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Praca > Pracujesz? Biedujesz
Mieszkaniec Londynu powinien zarabiać 7,20 funta na godzinę, żeby tu przetrwać. Bujda? Dla większości Polaków ta kwota wydaje się nieosiągalna. Jednak stołeczni urzędnicy twierdzą, że gdy pracujesz za mniej, jesteś zwykłym biedakiem. Jeden na siedmiu pracowników zatrudnionych na pełnym etacie w Londynie zarabia tak mało, że grozi mu bieda. Spośród osób pracujących w stolicy na część etatu, aż połowa żyje poniżej granicy ubóstwa – uważają służby podległe burmistrzowi w swoim corocznym raporcie o kosztach życia w stolicy Wielkiej Brytanii, jednym z najdroższych miast na świecie.

Polska rzeczywistość
Jak bardzo dotyczy to Polaków zatrudnionych w Londynie? Z najnowszego raportu londyńskiego samorządu się tego nie dowiemy, ale można się domyślać, że dotyka to większości z nas, zatrudnionych za minimalną stawkę godzinową lub nawet poniżej minimum. - Pracuję na czarno – mówi wprost Andrzej, czeladnik zatrudniony w piekarni na południu Londynu. – Szef płaci mi pięć funtów na godzinę, na rękę, za sześć dni w tygodniu, więc ani myślę o samozatrudnieniu, płaceniu podatków czy czymś takim. Przyjechałem miesiąc temu, więc na początek nie oczekuję żadnych kokosów. Tu się trzeba najpierw zahaczyć, a potem myśleć o zmianie.

Przykład tego Polaka jest znamienny. Musi się utrzymać dostając 240 funtów tygodniowo, płacąc 60 za jednoosobowy pokój w dzielnicy Perivale, około 30 za transport do i z pracy, jedzenie i inne konieczne produkty. - Na razie jest ciężko, bo musiałem zapłacić depozyt i czynsz z góry za tydzień, więc żyję z dnia na dzień – dodaje polski czeladnik. – Ale jak wyjdę na prostą, to zaoszczędzę jakieś sto funtów w tygodniu. Mało? A ile bym zaoszczędził w Polsce? Nic, zero... – dodaje. Są jednak Polacy, którzy o takiej sytuacji mogą tylko pomarzyć. To ci, którzy czepiają się prac dorywczych, są wyzyskiwani przez pracodawców albo zwyczajnie oszukiwani.

- Pracuję dla Polaków – opowiada jeden z nich. - To co oni wyprawiają z ludźmi, w głowie się nie mieści. Codziennie podjeżdżają pod ścianę płaczu i biorą ludzi. Mówią, że jeden dzień jest za darmo, więc za niego nie płacą i twierdzą, że to dzień próby... Wieczorem mówią, że zadzwonią. Nazajutrz biorą nowych i tak cały miesiąc nie muszą płacić ubezpieczenia ani nic takiego. Jak się uda zaczepić, na początku mówią, że firma jest legalna, że pracuje się od 8 do 17. Ja tak naprawdę nigdy tak krótko nie pracowałem, przeważnie byłem do około 19, a zdarzało się, że do 22. W przypadku takiej pracy trudno utrzymać się na powierzchni. W skrajnych przypadkach wpada się w długi, traci mieszkanie i ląduje na ulicy.

Różne granice ubóstwa
Według Greater London Authority (GLA) granica ubóstwa dla mieszkańców Londynu wynosi 6,25 funta za godzinę. Zarabiając poniżej tej stawki nie ma szans na utrzymanie się. Jednak i to – zdaniem twórców raportu – nie gwarantuje życia na odpowiednim poziomie. – Taka płaca nie przewiduje żadnego marginesu bezpieczeństwa dla codziennych wyzwań – komentuje wyniki przeglądu Ken Livigstone, burmistrz Londynu. Dlatego do tej stawki godzinowej dodać trzeba jeszcze 15 procent, aby uzyskać kwotę pozwalającą na normalne życie. Minimum życiowe w stolicy Wielkiej Brytanii (London Living Wage) powinno więc wynosić £7,20 na godzinę – konkludują autorzy raportu.

Ma się to nijak do ustawowej płacy minimalnej, która w tej chwili ustalona jest na £5,35 za godzinę. Nijak ma się to również do rzeczywistości pracowników – jak wyraża się o nich Livingstone – „dzień w dzień wykonujących prace, od których zależy nasze życie i bez których sukces naszej stolicy byłby dosłownie niemożliwy”. Chodzi o pracowników szeroko rozumianych usług publicznych, robotników, niższego personelu zatrudnionego w biurach, prywatnych domach czy w gastronomii. To sfera w dużej mierze „okupowana” przez emigrantów z różnych stron świata, w tym z Polski.

- Nawet w Job Centre trudno znaleźć tego typu pracę, która byłaby płatna powyżej ustawowego minimum – mówi Agnieszka Buczma, która przyjechała do Londynu trzy miesiące temu. – Stawka 5,35 to jest norma dla Brytyjczyków, a dla Polaków zatrudnianych przez Polaków średnia jest jeszcze niższa. Wiem, bo sama pracuję za mniej.

Koszty życia
W raporcie GLA Economics podstawowe koszty życia w Londynie składają się z pięciu elementów: mieszkanie, council tax, transport, opieka nad dzieckiem oraz inne wydatki (tzw. koszyk podstawowych zakupów). W ostatnich latach najbardziej wzrosły koszty zakwaterowania, transportu, a także opieki nad dzieckiem. Trzeba jednak dodać, że nasze zarobki to nie tylko „goła” pensja. Wielu londyńczyków, w tym mieszkających w stolicy UK Polaków, korzysta z systemu pomocy społecznej, pobierając zasiłki na dziecko, otrzymując dopłaty do mieszkań czy opłacanych podatków.

- Dobrze jest dostawać co tydzień pieniądze z Child Benefit czy Working Tax Credit – mówi 34-letni Mariusz, ojciec ośmioletniego Mateusza. – Poza tym system opieki jest w Londynie bardzo zaawansowany i jeśli tylko rodzice się w nim połapią, nie będą narzekać na koszty utrzymania dziecka. Wystarczy wszystko sobie poukładać. Jest też specjalny program, który ma zapewnić jeszcze lepszą opiekę nad dziećmi z nisko uposażonych rodzin – to sieć samorządowych placówek, do których można posłać dziecko za relatywnie niższą cenę niż w podobnych instytucjach publicznych czy prywatnych.

- Raport unaocznia podstawową wagę dostępności i kosztów opieki nad dzieckiem – przyznaje w komentarzu do raportu burmistrz Livingstone. W tym roku te koszty wzrosły o siedem procent. Rozwój tej sfery życia jest jednym z najważniejszych kroków do poprawy sytuacji wielu osób z niskimi zarobkami. Dlatego zobowiązałem się, że do 2008 roku ponad 10 tysięcy rodzin londyńczyków otrzyma pomoc w ramach „Programu rozwoju opieki nad dziećmi”.

Co z tego wynika?
Czy dane z raportu mają jakiekolwiek przełożenie na postawę pracodawców? Okazuje się, że w wielu przypadkach – tak. Do respektowania minimum życiowego w Londynie zobowiązało się wiele firm publicznych. Na przykład wynagrodzenia wszystkich sprzątaczy w City Hall wzrosły w ubiegłym roku powyżej ustalonego przez poprzedni raport minimum, powoli podobną strategię wprowadza w życie Transport for London. Raport GLA Group jest również przewodnikiem, jak płacić niższemu personelowi w wielu bankach (np. HSBC, Royal Bank of Scotland, DeutscheBank, CitiGroup) czy szkołach (np. Queen Mary University of London, London School of Economics).

- Na tyle, na ile możemy, staramy się wpływać na pracodawców, producentów towarów i usługodawców, do których raport jest adresowany – przekonuje w komentarzu Ken Livingstone. - Rzeczywiście, ostatnio w mojej firmie podpisywaliśmy nowe kontrakty – mówi Józef, pracujący jako kierowca śmieciarki w jednej z firm pracujących dla samorządu. – Udało się wynegocjować więcej i nie zamieniłbym tej pracy na inną.

Burmistrz Livingstone uznał, że liczba londyńczyków żyjących poniżej progu ubóstwa jest „nie do zaakceptowania”. Z kolei Steve Hurt ze związku Transport and General Workers Union stwierdził, że jego wyniki raportu trzeba teraz “zastosować w praktyce w sektorach publicznym i prywatnym”. Dla wielu Polaków minimum życiowe na poziomie 7,20 funta na godzinę na zawsze pozostanie jednak marzeniem albo bajką. W większości przypadków koszty przetrwania w stolicy UK ustala bowiem życie i rynek, a nie raport. Nawet ten najpoważniejszy.

Adam Skorupiński

komentarz[1] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2024 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]