| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Inne tematy > Zaczyna się od piwa, kończy się tragedią
W obu językach: polskim i angielskim, kluby AA oznaczają to samo. Pozostają anonimowe z powodu nietolerancji, nieakceptacji, stereotypów i zwykłej niechęci do ludzi, którzy po prostu mają z tym problem.Zdaniem jednych, alkoholik zawsze sięgnie po alkohol. Zdaniem innych, sukces i wygrana z nałogiem są zawsze w zasięgu ręki.

Kiedy patrzy się na zwyczaje Brytyjczyków, wielu Polaków bez namysłu twierdzi, że komu jak komu, ale niektórym z nich kluby AA potrzebne są od samego rana i do tego od wczesnej młodości. Niestety, zamiast patrzeć na innych, lepiej zrewidować „własne podwórko”.

Bombardowani alkoholem z prawa i lewa
Choć Brytyjczycy piją ogromne ilości alkoholu (zwłaszcza wina), to jednak należy pamiętać o tym, że w tym kraju obowiązuje inna kultura picia. Nawet jeżeli po pracy „obowiązkowo” udają się do pubu na lampkę czy dwie, to jednak znają swoje granice. Praktycznie wino podaje się tu do wszystkiego. Nawet weekendowe programy telewizyjne, nadawane w tzw. prime time, nie stronią od alkoholu, co w polskiej telewizji jest nie do pomyślenia. Weźmy na przykład program „Saturday Kitchen Live”, emitowany na antenie BBC1 o godzinie 10 rano. Żelaznym punktem programu jest dobór wina do przygotowywanych potraw, co stanowi ewidentną promocję alkoholu. Bombardowani reklamami i zwyczajami Brytyjczyków zaczynamy sięgać po alkohol, bo przecież chcemy się integrować i robić to samo co oni. Czasami jednak można szybko zatracić pewne granice.
Problem z alkoholem najczęściej zaczyna się niewinnie. „Jaki tam ze mnie alkoholik? To, że wieczorem wypiję piwo, nie oznacza, że jestem nałogowcem” – powie wielu. Niestety, czasem właśnie to może być jednoznaczne.
– Nie przeszkadzało mi, że wypijał piwo po kolacji. Czasami jedno, a czasami dwa, trzy-cztery puszki – mówi o swoim chłopaku Monika. – Jednak z czasem zaczęło dziać się coś dziwnego. Po prostu musiał wypić. I to już nie było piwo. Na początku nie zwracałam na to uwagi. Na pewno nie na tyle, na ile powinnam. Owszem, było zabawnie, miał humor, był żartobliwy. Ale od pewnego czasu musiał zaczynać dzień od kieliszka wina. Mówił wtedy: „Anglicy też rano piją wino”. Potem były dwa-trzy kieliszki, a w końcu butelka – dodaje.
Monika jest jedną z wielu osób, które zmagają się nie ze swoim problemem. A tym samym jest jedną z wielu osób, które ten problem uznają za swój i za wszelką cenę chcą być za niego współodpowiedzialne.

Lampka... „dla zdrowotności”
O tym, że czerwone wino wpływa korzystnie na krążenie i serce, mówi się od dawna. I nie ma w tym niczego zdrożnego, o ile na lampce się kończy. Przy czym niekoniecznie codziennie. Niemniej, skandynawscy lekarze opublikowali właśnie wyniki badań przeprowadzonych na 2700 pacjentach, które sugerują inną, „zbawienną” rolę alkoholu. Okazało się bowiem, że spożywając butelkę wina tygodniowo, o 50 proc. zmniejsza się ryzyko artretyzmu reumatologicznego. I choć lekarze zgadzają się z tą teorią, od razu zastrzegają, że taka forma prewencji nie może być najmniejszym nawet usprawiedliwieniem nadużywania alkoholu czy też pijaństwa. A dostęp, choćby do piwa czy wina, mają wszyscy i wszędzie.
Brytyjski rząd nie zamierza na razie walczyć z całodobową sprzedażą alkoholu. Wszelkie raporty wskazują bowiem, że ani nie wzrosła przestępczość, ani nie ma mowy o masowym porannym pijaństwie wśród Brytyjczyków. Rząd koncentruje się więc na egzekwowaniu zakazu picia alkoholu na ulicy i sprzedawaniu go nieletnim.
Według opinii fachowców, wielu ludzi przyznaje się do tego, że alkohol dodaje im energii. Łatwiej im wykonywać codzienne obowiązki, choć w pewnym momencie dochodzi do tego, że muszą rozpocząć dzień od „setki”. Jeśli ktoś zaczyna pić rano, jest to wyraźnym sygnałem, że traci kontrolę nad swoim piciem. Wśród Polaków przeważa ciągle ten sam schemat: ciąg. Alkoholik znika na kilka dni, zwalnia się z pracy, bierze dwa-trzy dni urlopu i pije. Wielu z nich po jakimś czasie staje w obliczu wielkich życiowych tragedii. Tracą pracę, rodzinę, dach nad głową i ostatecznie lądują na ulicy. Pomoc jest jednak w zasięgu ręki. Niesie ją m.in. polska Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka, która stosunkowo niedawno otworzyła swój oddział w Londynie.

„Łatwiej machać kilofem niż spółpracować z uzależnionymi”
Z tymi, którzy potrzebują pomocy, współpracuje Stanisław Szczerba: lider grup samopomocowych w sieci Barka. Jednak, jak sam przyznaje, nie jest łatwo dotrzeć do alkoholików. – Nie ma żadnego znaczenia, czy mówimy o Poznaniu, Nowym Jorku, Meksyku czy Londynie. Mechanizm alkoholizmu jest zawsze taki sam – mówi Stanisław. – Z mojej praktyki wynika, że prawie 90 proc. tych, z którymi współpracuję, to alkoholicy. Tyle że czasami niezwykle trudno jest do nich dotrzeć – dodaje.
Kiedy jednak już się uda, pojawia się kwestia zaufania. Pan Stanisław związany jest z Barką od 15 lat. Sam kiedyś walczył z alkoholizmem. Trafił do fundacji bez niczego, uzyskał niezbędną pomoc i kiedy poproszono go o pół roku pracy na rzecz jemu podobnych, nie zawahał się. – Mnie już tu znają. Akceptują mnie i mają do mnie zaufanie. Pracuję w City, na Hammersmith i Fulham oraz w Tower Hamlets. Większość czasu spędzam na obchodach. Bywam w parkach, w metrze, na stacjach. Tam szukam i spotykam alkoholików – opowiada Stanisław Szczerba. Czasami jednak trudno jest mu przełamać „niewidoczną barierę”, bo uzależnieni sami muszą zgodzić się na pomoc.
– Bardzo się męczą, choć nie zdają sobie z tego sprawy. Czasami łatwiej jest machać kilofem niż z nimi pracować, ale taka jest moja misja. To, że jestem alkoholikiem, też pomaga mi w mojej pracy. Już umiem sobie z tym radzić.
Barka jest jedną z wielu organizacji, które chcą i niosą pomoc uzależnionym od alkoholu. Każdy, kto przyjmie wyciągniętą dłoń, może liczyć na detoksykację i wszelkiego rodzaju terapie. Ale sam musi bardzo tego chcieć, bo czasami nie można wygrać z alkoholem.

Filip Cuprych

komentarz[1] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2024 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]