| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Inne tematy > Smutek w pustym gnieździe
Rozłąka z rodziną to ciemna strona emigracji. Jedni wolą o niej nie pamiętać, inni przeżywają ją niemal co dnia. To jednak my, emigranci podjęliśmy decyzję. A co z tymi, którzy zostali w opuszczonym przez nas gnieździe i nie mieli wpływu na nasz wybór?

Każdy Polak w Wielkiej Brytanii czy Irlandii, każdy emigrant, każdy z nas – kogoś zostawił.

O ile ból po rozłące z dziećmi, rodzicami, przyjaciółmi jest dla emigrantów czymś znajomym i zdiagnozowanym, o tyle cierpienie drugiej strony czasem trudno sobie wyobrazić. Ta tęsknota dziecka czy matki emigranta nie jest naszym udziałem, nie uczestniczymy w codziennym poczuciu pustki u bliskich, nie przeżywamy jej z nimi. Gdybyśmy się naprawdę nad tym zastanawiali, nieślibyśmy dwa ciężary – do własnych tęsknot dokładalibyśmy kamień samotności ludzi przez nas opuszczonych. Taka empatia byłaby zapewne czymś nie do zniesienia. Aby nie potęgować w sobie bólu rozłąki, uciekamy więc od myśli o tym, co mogą czuć ci, którzy zostali i czekają – na przyjazd na święta, wakacje, telefon, smsa, nawet na prośbę o paczkę z „kawałkiem białej kiełbasy z tej masarni na rogu”.

Czasem ta nasza ucieczka kończy się na mecie z napisem „Zapomnienie”. To najgorsze co może spotkać i nas, i ich. Tracąc pamięć o bliskich, wkrótce stracimy też własną tożsamość.

Jakie są dla starszych rodziców trudy emigracji ich dorosłych dzieci? Podobnie jak w każdej rodzinie syndrom pustego gniazda jest fazą trudną dla rodziców, wobec których każdy wychowywany potomek musi prędzej czy później zdobywać pełną niezależność fizyczną, ekonomiczną, społeczną, zawodową i emocjonalną. Puste gniazdo to mieszkanie bez potomstwa, z którym było się wiele lat. Jeżeli rodzice mają pracę zawodową i silne zainteresowania – wypełniają nimi tę lukę. Jest to jednak przez dłuższy czas życie z brakiem bezpośredniej miłości, troski, opiekowania się i spotykania.

– Nie jest to pełna strata dziecka, ale znaczna strata – mówi prof. dr hab. Zbigniew Nęcki, psycholog Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Można ją porównać do fizycznego inwalidztwa, np. utraty nogi. Da się przyzwyczaić, ale to trwa i mocno dokucza. Ludzie bez możliwości kontynuacji kontaktu z dziećmi są osobami emocjonalnie okaleczonymi, ten brak jest doświadczeniem utraty czegoś najbardziej cennego.

Miłość rodzicielska, a zwłaszcza matczyna jest najgłębszym uczuciem świata, jej przejawy to głównie kontakt i możliwość bliskości, spotkania i spojrzenia na siebie nawzajem. Usłyszenia swego głosu, sprawnego zbliżenia na poziomie czysto zmysłowym, a potem na poziomie uczuć, wspierającego wspólnego bycia . Wyjazd to niszczy – zostaje smutek, depresja, narastająca obawa przed demencją, a dostrzeganie nawet drobnych niesprawności budzi lęk o możliwość utrzymania swego status quo.

Strach i samotność to w połączeniu z nieufnością wobec obcych i poczuciem drastycznego ograniczenia możliwości uzyskania pomocy, nie żebranej a wspierającej, bo od najbliższej osoby – od dziecka – dają wizję świata bez miejsca dla starszych ludzi.

– Kryzys wiary w siebie, w perspektywy życiowe i więzi powoduje przyspieszenie psychicznej śmierci, zaniku wszelkiej nadziei – dodaje profesor Nęcki. – Skutek to załamanie witalności i pojawienie się wielu znamion syndromu przedwczesnej nieudolności, śmierci. Psychiczne wsparcie na odległość jest działaniem tylko pozornie skutecznym. Być blisko, móc odczuć zmysłami ciepło ciała, dotyk kochanej ręki, troskę w głosie – to może wzmocnić i ugruntować w przekonaniu „Jestem jeszcze potrzebna czy potrzebny. Chcę żyć.”

Zostawieni rodzice to pewien znak kulturowy. Istnieje oczekiwanie, że dzieci są pod opieką rodziców w okresie zdobywania samodzielności, następnie wszyscy są samodzielni, ale w okresie powolnej utraty samodzielności przez starzejących się rodziców zostaną oni otoczeni opieką własnych dzieci. To cykl ogólnie w Europie obowiązujący w całym dotychczasowym okresie, od dawien dawna do teraz.

To jasne, że nawet gdy wcześniej sobie problemu rodziców nie uświadamialiśmy, a teraz, gdy stanął nam przed oczyma tak wyraźnie – nie porzucimy życia, które ułożyliśmy sobie zagranicą, by „ratować nasze relacje”.

Część emigrantów próbuje ów rodzicielski ból łagodzić dostępnymi sobie środkami. Niektórzy stali się „bardziej angielscy” od Anglików czy „bardziej irlandzcy” od Irlandczyków, więc starają się przeszczepić na własną sytuację zachodnie sposoby radzenia sobie ze starzejącą się rodziną. Słowem – idą na łatwiznę... poprzez zabezpieczenie bytu matki czy ojca w ośrodkach zwanych pieszczotliwie „domami spokojnej starości”, których jest coraz więcej również w Polsce.

– Dla wielu dorosłych dzieci to okazja i pretekst do przerzucenia odpowiedzialności na instytucję – diagnozuje prof. Nęcki. – Złą od strony psychologicznej i dla starszych ludzi niebezpieczną śmiertelnie – umierają znacznie szybciej niż u siebie w domu! Przecież nie o to chodzi rodzicom. Chodzi o kontakt i więź! To jest najważniejszy promień w słońcu życia rodzinnego.

Trzeba jeszcze raz podkreślić: najgorsze jest milczenie i zerwanie kontaktu. Nawet gdy jest to kontakt ułomny, krótki – i tak jest w porządku.

- Mimo ułomności komunikacji internetowej jest to dobre, każda forma kontaktu jest dobra, każda sytuacja, w której staruszek okazuje się przydatny, ważny, widzi i słyszy pragnienie podtrzymania kontaktu, jest dla niego tym, czym jest dla rośliny woda... życiem – mówi psycholog.

Jest niedobrze, jeżeli ów kontakt jest jednostronny, czyli gdy dzwonią, piszą czy szukają tylko rodzice. Gdy dzieci wychodzą naprzeciw tej fundamentalnej wartości, jaką jest wdzięczna rozmowa z rodzicami, życie rodziny staje się normalne. Nie wolno kłamać, opowiadać tylko o sukcesach, a pomijać porażki, nie wolno wykręcać się brakiem czasu. Nie wolno załatwiać wszystkiego przesłaniem pieniędzy. Rodzice to nie konto bankowe z kredytem. W tej relacji pieniądze są dalekim, drugorzędnym tłem – ważne i jedyne jest zainteresowanie, wzajemne dzielenie się swoimi doświadczeniami i podtrzymanie tego, co w rodzinie najważniejsze, czyli poczucia wspólnoty i identyfikacji. Emigranckie doświadczenia to rozsadzają, bo nie są znane polskim rodzicom. Może warto ich na chwilę zaprosić, pokazać swoje prawdziwe losy, nie chować się za murem odległości, a właśnie tę odległość pokonać.

Sytuacja odwrotna – gdy z gniazda wyfruwają w świat rodzice i pozostawiają w nim pisklę – jest bardziej rozpoznana. Wydaje się, że o eurosierotach powiedziano już wszystko. Polskie kuratoria i wydziały oświaty skrupulatnie je podliczyły, mamy statystyki, słupki, tabele danych, rejony kraju najbardziej zagrożone tym zjawiskiem oraz druzgocącą diagnozę psychologów. Obraz dzieci pozostawionych w Polsce przez „wyjechanych” rodziców jest czarny jak noc – są one ponoć najbardziej narażone na patologię, popadnięcie w nałogi, stwarzają problemy wychowawcze, wagarują, potrzebują profesjonalnej pomocy terapeutów itd. Rodzice, którzy decydują się na emigrację i pozostawienie dzieci, zdają sobie sprawę z tego ciemnego obrazu, dlatego niechętnie informują o tym władze czy szkołę.

– Wnioskuję, że mają oni pewne obawy przed ujawnieniem faktu swojej emigracji – mówi Edyta Tyburczy, pedagog z Choszczna w województwie zachodniopomorskim. – Obawiają się odebrania lub ograniczenia władzy rodzicielskiej i tego. Że będą posądzeni o porzucenie dziecka. Zawsze staramy się zachęcić rodziców do poinformowania nas o tym. Szczególnie jest to ważne w przypadku, gdy rodzice są po rozwodzie i dziecko pozostaje pod opieką innego członka rodziny, dziadków, ciotek czy starszego rodzeństwa.

Mimo czarnych wizji problemu eurosieroctwa, chętnie propagowanych przez media, Tyburczy nie postrzega go wyłącznie jako czegoś wstydliwego. Podobnie uczniowie „dotknięci” tym problemem najczęściej uważają, że nie ma się czego wstydzić. Raczej przeciwnie! Jest to powód do pewnego rodzaju dumy. Podnosi się przecież status materialny rodziny, młodzież stać na lepsze, droższe ubrania, sprzęt, telefony, komputery itp. Zdarza się, że w okresie wakacyjnym uczniowie wyjeżdżają do swoich rodziców zagranicę i mogą podszkolić język czy zarobić na własne wydatki. Nie bez znaczenia jest fakt, że często rodzice rekompensują dłuższą rozłąkę prezentami. Są więc w tej trudnej sytuacji pozytywy. Przecież nikt o zdrowych zmysłach (i zdrowym życiu emocjonalnym) nie decydowałby się na wyjazd, gdyby szło za tym tylko i wyłącznie zło. W istocie wielu rodziców – emigrantów wyjeżdża tłumacząc to „dobrem dzieci”.

– Podczas rozmów z rodzicami poruszamy problem konsekwencji ich wyjazdów, ale jak sami mówią, w przypadku „być lub nie być”, „mieć lub nie mieć na życie”, poświęcają dobro rodziny w nadziei, że wszystko się ułoży, że dzieci i opiekunowie, którym je powierzają, dadzą sobie radę – mówi pedagog. – Wierzą, że ich rodzina upora się z tęsknotą, brakiem należytej opieki, kontroli i najzwyczajniejszej w świecie rodzicielskiej miłości i wsparcia.

Podobnie jak w przypadku problemu pozostawionego w kraju starszego pokolenia, nikt nie zawróci kijem matki czy ojca, którzy wybrali emigrację i rozłąkę z własnym dzieckiem po to, by zapewnić mu godziwe życie. Ich sprawa, dokonali wyboru i zapewne żaden tekst w gazecie go nie zmieni.

Poza dyskusją pozostaje jednak fakt, że i w kraju, i na emigracji trzeba być człowiekiem i wiedzieć, czym jest wzajemna zależność ról. Bycie rodzicem to odpowiedzialność nie tylko za materialny byt przyszłego pokolenia, ale też za jego rozwój mentalny, duchowy i moralny. Problem pozostawionych w Polsce dzieci to dylemat tylko wycinka emigracji, więc większość może machnąć ręką i powiedzieć: „Mnie to nie dotyczy”. Wszyscy jednak tkwimy w kompleksie „opuszczającego”. Nawet mając 50 lat jesteśmy przecież dziećmi. I to wcale nie wszechświata, tylko konkretnych ludzi. Oni są dla nas najbliższymi w tym kosmosie istotami. Nie dajmy sprzedać swojego poczucia wspólnoty. Za żadne funty.

Jacek Rujna

komentarz[0] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2022 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]



Ciekawe portale europejskie: | eBelgia.com | eFrancja.com | eHiszpania.com | eHolandia.com | eIrlandia.com | eIslandia.com | eNiemcy.com | eNorwegia.com |
| ePortugalia.com | eRumunia.com | eSzkocja.com | eSzwajcaria.com | eSzwecja.com | eWegry.com | eWlochy.com |

Ciekawe portale światowe: | eArgentyna.com | eBrazylia.com | eKanada.com | eStanyZjednoczone.com |