| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Ciekawostki - Rozrywka > Spóźniony hołd za zasługi
Jechali do Anglii z jedną myślą – walczyć z Niemcami. Nikt im nie wierzył, że potrafią. Mimo wszystko polscy lotnicy odegrali szczególną rolę w powietrznej Bitwie o Anglię. Zdecydowali o losach Wielkiej Brytanii i całej koalicji. Teraz, w 70 lat od wybuchu II wojny światowej polscy lotnicy z Dywizjonu 303 doczekali się czegoś w rodzaju spóźnionego hołdu za swoje zasługi.

Pierwsza dekada lipca 1940 to umowna data rozpoczęcia Bitwy o Anglię. To aż nie do wiary, że dopiero teraz, dokładnie 70 lat później, po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii tak dobitnie pokazano sukcesy i dramat Polaków, którzy brali udział w Bitwie o Anglię. Lotnicy z Dywizjonu 303 doczekali się filmu o swoich zasługach. Wspomnienia kolegów z batalionu i pamiętniki polskich orłów na ekran przeniosła brytyjska telewizja Channel 4. W marcu ten dokument można było zobaczyć na przedpremierowym pokazie w Imperial War Museum w Londynie. Wówczas sala kinowa była wypełniona po brzegi, a na widowni poza zainteresowanymi Polakami w większości zasiedli Brytyjczycy.

To dobrze, bo film „Polish Battle of Britain”, według zamysłu reporterów Channel 4, miał być nie tylko hołdem dla polskich pilotów, ale i spóźnioną lekcją historii dla Brytyjczyków. Bardziej powszechną lekcję widzowie odebrali w miniony wtorek, gdy stacja pokazała dokument szerszej publiczności.

– Film powstał właśnie teraz, bo... niestety nie powstał wcześniej. Uznaliśmy, że siedemdziesiąta rocznica wybuchu II wojny światowej to doskonała okazja. Chcieliśmy pokazać prawdę o polskich pilotach, nie tylko ich spektakularne sukcesy, ale również ich dramat po zakończeniu wojny – mówi „Gońcowi” producent Ralph Lee z telewizji Channel 4. – Film powstał w ramach szerszego projektu Channel 4 „Bloody Foreigners”, który ma odsłaniać zawoalowane fakty zaangażowania różnych nacji w historię Wielkiej Brytanii. Bywa niestety, tak jak w przypadku polskiego wątku, że musimy odbrązowić postawę Brytyjczyków – dodaje producent.

Trudny start
Brytyjski dokument jest zaskakująco szczery, nie pomija trudnych tematów. – To nie tylko film o waleczności Polaków, to także o arogancji Brytyjczyków i braku wiary, że ktoś może być skuteczniejszy niż oni sami. – twierdzi reżyser filmu Carl Hundmard.

Po wylądowaniu na obcej, brytyjskiej ziemi początki polskich pilotów nie były łatwe. Mieszkańcy izolujących się od kontynentu Wysp długo nie chcieli zawierzyć umiejętnościom lotników pokonanych w hitlerowskim „blitzkriegu”. Nikt za nich nie dawał złamanego pensa. Nie pomagały im także nieznajomość języka i różnice kulturowe. Nie przeszkodziło to jednak Polakom stać się najskuteczniejszymi pilotami bojowymi w Bitwie o Anglię.

– To, że byliśmy najlepsi, nie ulega wątpliwości – śmieje się Franciszek Kornicki, pilot Dywizjonu 303. – Rezerwa Brytyjczyków spowodowana była również nieudaną kampanią we Francji, no i w Polsce lataliśmy na innych maszynach – dodaje legenda polskiego lotnictwa.

Polskie asy przestworzy tygodniami siedziały w bazie, wbijając do głowy angielskie słówka. – To było słownictwo, które zawężało się do około 300 wyrazów. One wystarczały do lotów operacyjnych – mówi Franciszek Kornicki.

Wreszcie przyszedł ich czas. Ogromne straty Anglików były powodem sformowania czterech polskich dywizjonów: dwóch bombowych – 300 i 301 oraz dwóch myśliwskich – 302 i legendarnego 303.

Prawie jak Termopile
Żeby zdać sobie sprawę z roli Polaków w Bitwie o Anglię, trzeba się cofnąć do czasu przed rozpoczęciem przez Niemców operacji Seelöwe (Lew Morski), która miała złamać opór Brytyjczyków.

Po upadku Francji Wielka Brytania pozostawała ostatnim wolnym skrawkiem lądu w Europie. Wszystko wskazywało jednak na to, że już wkrótce i ten kraj podzieli losy swoich sprzymierzeńców. Na drodze do pełnej hegemonii wielomilionowej armii niemieckiej na Starym Kontynencie stanęło jedynie niecałe dwa tysiące pilotów Królewskich Sił Powietrznych (RAF) mających w sumie do dyspozycji około 900 samolotów myśliwskich.

Pod koniec czerwca 1940 roku wojska niemieckie stacjonowały już nad Kanałem La Manche. Złamanie oporu zdawałoby się potężnej Francji zajęło Adolfowi Hitlerowi niewiele więcej niż pokonanie Polski. W tym momencie na zachodzie Europy jedyne zagrożenie stanowiło państwo znajdujące się po drugiej stronie kanału. Początkowo Hitler miał nadzieję, że po takiej demonstracji siły, jaką armia niemiecka zaprezentowała na przełomie maja i czerwca, Anglicy zmiękną i zgodzą się na negocjacje pokojowe. Wiara w taki obrót spraw nie była zresztą całkowicie pozbawiona podstaw. Za układaniem się z Niemcami opowiadał się między innymi niedoszły premier, minister spraw zagranicznych – Lord Halifax. Jedynie twardej postawie Winstona Churchilla, który 10 maja przejął od skompromitowanego Chamberlaina urząd premiera, można zawdzięczać to, że Wielka Brytania nie skorzystała z oferty nazistów.

Na straconych pozycjach
Nowy szef brytyjskiego rządu postawił wszystko na jedną kartę. W połowie 1940 roku armia brytyjska znajdowała się w opłakanym stanie. Cały ciężki sprzęt został porzucony w czasie ewakuacji spod Dunkierki. Wielka Brytania mogła do boju rzucić zaledwie 10 dywizji wyposażonej głównie w karabiny piechoty. Dla porównania we wrześniu 1939 roku Polska dysponowała 39 dywizjami piechoty, 11 brygadami kawalerii, dwoma brygadami zmotoryzowanymi, 4300 działami i 880 czołgami. W takiej sytuacji cała nadzieja spoczywała w brytyjskim lotnictwie i marynarce wojennej, które mały strzec przeprawy przez kanał.

Niemcy zresztą znakomicie zdawali sobie sprawę ze słabych i mocnych stron przeciwnika. Dlatego też w przygotowaniach do ataku na Wielką Brytanię tak wielką rolę odegrać miało lotnictwo. Plan inwazji kryjący się pod kryptonimem Seelöwe był zdumiewająco podobny do przebiegu działań wojennych podczas obydwu wojen w zatoce perskiej. Jego pierwszym punktem miało być zdobycie całkowitej przewagi w powietrzu. Dopiero po zniszczeniu brytyjskiego lotnictwa i oczyszczeniu kanału La Manche z patrolujących go jednostek Royal Navy, do boju miała ruszyć piechota i dywizje spadochronowe.

10 lipca 1940 roku, kiedy to rozpoczęła się ostateczna Bitwa o Anglię, przeciwko 900 myśliwcom i 560 bombowcom, jakimi dysponował RAF, Niemcy rzucili trzy Floty Powietrzne o łącznej sile prawie 1500 myśliwców i 1380 bombowców. Dowodzący Luftwaffe Herman Göring był tak pewien wygranej, że przechwalał się Hitlerowi, iż jego piloci są w stanie pokonać Wielką Brytanię nawet bez pomocy innych rodzajów sił zbrojnych.

Początkowo Niemcy oceniali, że wystarczą im cztery dni na pokonanie lotnictwa myśliwskiego na południu Anglii i dalsze cztery tygodnie na zniszczenie celów naziemnych na pozostałym obszarze kraju, w tym przemysłu lotniczego. Ataki miały być skierowane najpierw na lotniska na wybrzeżu, następnie przesuwane w głąb lądu, w kierunku Londynu.

Nie zaczynaj z RAFem
Szybko okazało się, że Göring nie zdawał sobie sprawy, jak niebezpiecznym przeciwnikiem są Królewskie Siły Powietrzne. W ciągu pierwszej fazy bitwy, która trwała do połowy sierpnia, niemieckim pilotom udało się zestrzelić 153 samoloty wroga. W tym samym czasie Luftwaffe straciła ponad 500 maszyn. Co więcej, angielskie fabryki przez całe lato pracowały na pełnych obrotach i nie dość, że przez cały czas uzupełniały ubytki, to jeszcze były w stanie zwiększać potencjał bojowy RAF-u. Było to główną przyczyną zmiany niemieckiej taktyki. Po 19 sierpnia cały impet Luftwaffe skierowany został na lotniska i zakłady przemysłowe.

Bitwa o Anglię weszła w najbardziej krytyczną fazę. Straty brytyjskie były tak duże, że w pewnym momencie dowództwo lotnictwa zdecydowało się przesadzić na myśliwce pilotów jednosilnikowych bombowców i pilotów Royal Navy. To właśnie w tej fazie Anglicy przypomnieli sobie o czekających na swoją szansę ochotnikach zza granicy w tym o Polakach.

Na początku września brytyjskie lotnictwo znajdowało się już na skraju zapaści. Wtedy jednak przyszła niespodziewana odsiecz. Zniecierpliwiony przeciągającą się fazą wstępną inwazji Adolf Hitler zarządził zmianę taktyki i rozkazał bombardowanie angielskich miast w celu osłabienia morale ich mieszkańców. Zdaniem historyków, na tę decyzję wpływ miała również chęć rewanżu za atak bombowców brytyjskich na Berlin. Począwszy od 7 września codziennie od niemieckich bomb ginęło kilkuset cywili, a pięć razy tyle odnosiło rany. Przyniosło to jednak ulgę fabrykom, które jeszcze raz zaczęły odbudowywać potęgę RAF-u. W październiku ataki na Londyn zaczęły stopniowo słabnąć, a Adolf Hitler zaczął się godzić z tym, że Wielkiej Brytanii podbić mu się raczej nie uda. Wkrótce zresztą zajął się przygotowaniami do planu Barbarossa, a Winston Churchill mógł w końcu powiedzieć „Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”.




strony: [1] [2]
komentarz[0] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2024 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]