| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Mieszkanie > Jak kupić mieszkanie w Londynie i nie zwariować?
Od dwóch tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką własnego mieszkania w Londynie. Wierzcie mi, nie było łatwo. Opowieści o tym, że pieniądze na depozyt i zdolność kredytowa wystarczą, żeby kupić nieruchomość, można włożyć między bajki. To, w co naprawdę trzeba się uzbroić podejmując decyzję o przeistoczeniu się z najemcy w landlorda, to... anielska cierpliwość.
Zaczęło się bardzo przyjemnie. Jak z nieba spadła nam pewna kwota pieniędzy – okazało się, że wystarczy akurat na pięcioprocentowy wkład na własne niewielkie mieszkanko. Zaczęliśmy zastanawiać się, w której dzielnicy zamieszkać, oglądać internetowe ogłoszenia, sprawdzać zdolność kredytową.

Na początku wszystko wyglądało różowo – ogłoszeń było mnóstwo, ceny do zaakceptowania, a odpowiedź od doradcy kredytowego obiecująca.
Pierwsze schody zaczęły się, kiedy postanowiliśmy na serio przymierzyć się do kupna i obejrzeć kilka mieszkań nie tylko na komputerze, ale i w rzeczywistości. Na piętnaście telefonów, które wykonałam, sukcesem skończyły się dwa. Pozostałe mieszkania były już dawno sprzedane. Jak się później okazało w rozmowie z agentką nieruchomości, londyński rynek rządzi się specyficznymi prawami. Wszystkie godne uwagi lokale znikają z niego w ciągu kilku godzin od zamieszczenia ogłoszenia. Rolą agentów nie jest już przekonywanie ludzi do kupna, ale raczej opędzanie się od natarczywych klientów. Po tych piętnastu telefonach wiedzieliśmy już, że trzeba szukać inaczej. Najpierw znaleźć mieszkanie (wolne!), które nam odpowiada, a dopiero potem zastanawiać się, czy dzielnica nadaje się do zamieszkania.

W czwartek umówiłam się na oglądanie pierwszego mieszkania, które nam się spodobało. Na poniedziałek. Szczęśliwy łut losu sprawił, że mój mąż się rozchorował i w piątek został w domu, mógł więc zająć się dzieckiem. Przełożyłam spotkanie z agentką na piątek. Było to niezwykle rozsądne posunięcie – na sobotę było umówionych osiem osób do oglądania tego właśnie mieszkania. Jak się później okazało, jedna z nich już po podpisaniu przez nas kontraktu zaoferowała sprzedawcy cenę o kilka tysięcy wyższą – na szczęście było już za późno.
Wracając do naszego szczęśliwego piątku – rzuciłam okiem na świeżo wyremontowane pokoje, neutralną kuchnię, plastikowe, podwójne okna (wciąż rzadkość w Londynie), „normalne” krany i zdecydowałam – kupujemy. Szansa, że trafi nam się druga okazja kupna mieszkania świeżo po remoncie, w niezłej dzielnicy, z ogrodem i zasięgu naszych możliwości finansowych była nikła. Godzinę później oferta została zaakceptowana przez sprzedawcę, a doradca kredytowy dzwonił do banku, żeby potwierdzić, czy na pewno ten ostatni udzieli nam kredytu.

Oczywiście przekroczyliśmy budżet o – bagatela – dziesięć tysięcy funtów, ale bank na szczęście powiedział tak.
Osoby, które chcą pójść w nasze ślady zainteresuje zapewne, że z uzyskaniem kredytu nie było problemów, mimo iż mieszkamy w Londynie dopiero od roku. Bank wymagał jedynie przedstawienia wyciągów z konta i odcinków wypłat. Jednocześnie z wypełnianiem formularza – podania o kredyt – aplikowaliśmy również o ubezpieczenia na życie, ubezpieczenie kredytu, ubezpieczenie mieszkania, przegląd nieruchomości i tysiąc innych – wymaganych przez bank usług, za które oczywiście trzeba było zapłacić.
Nie zastanawialiśmy się nad wyborem tańszych prawników (w Wielkiej Brytanii kupno mieszkania bez pośrednictwa kancelarii jest prawie niemożliwe), ubezpieczyciela czy doradcy. Zależało nam na czasie, a poza tym na przykład ubezpieczenia można w każdej chwili zmienić na inne. Jednak wysokość dodatkowych opłat związanych z kupnem mieszkania przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Z tego wszystkiego uzbierał się prawie drugi depozyt. Jedynym wyjściem było zapożyczenie się u rodziny – skoro powiedzieliśmy już A, trzeba było ciągnąć to dalej.

Poza tym część zapłaconych na początku opłat była bezzwrotna. Niestety, prawo w Wielkiej Brytanii nie gwarantuje kupującemu nieruchomość, że zaakceptowanie oferty przez sprzedawcę (coś w rodzaju wstępnej umowy) oznacza, że stanie się na pewno posiadaczem mieszkania. Do momentu wymiany kontraktów nic nie jest pewne. Sprzedawca, który dostanie lepszą ofertę może się wycofać z transakcji na pięć minut przed jej zakończeniem. Wtedy przepada nie tylko czas poświęcony na poszukiwania i załatwianie formalności, ale i mnóstwo pieniędzy. Podobno takie sytuacje nie należą wcale do rzadkości. Dlatego z drżącym sercem staraliśmy się poganiać prawników, agencję nieruchomości i kogo jeszcze się dało, żeby zajmowali się naszą sprawą.
Zapomniałam dodać, że po zaakceptowaniu naszej oferty wypowiedzieliśmy umowę najmu właścicielowi mieszkania, które zajmowaliśmy do tej pory – wszystko po to, żeby uniknąć podwójnych opłat za kredyt i czynsz – obu na poziomie ponad tysiąca funtów. Musieliśmy więc zamknąć sprawę kupna i przeprowadzić się w ciągu miesiąca. Wszyscy znajomi, którzy przeszli przez długi proces kupowania nieruchomości na Wyspach stukali się w głowę i patrzyli na nas jak na wariatów. Prawnicy powiedzieli, że formalności pójdą szybko, bo mieszkanie jest puste – przewidywali około sześciu tygodni na zamknięcie sprawy.

Zaczęło się przesyłanie dokumentów pomiędzy nami, poprzednim właścicielem mieszkania i dwiema reprezentującymi nas kancelariami. Sprawę trochę utrudnił fakt, że prawnicy poleceni nam przez agencję mieli swoją siedzibę... w Liverpoolu. Spokojnie, bez pośpiechu przesyłali nam po jednym dokumencie, część dwukrotnie, bo po drodze udało im się zgubić odpowiedź. Kiedy czas zaczął nas gonić, zrobiło się gorąco. Na szczęście sprzedawcy też zależało, żeby jak najszybciej dopełnić formalności i poganiał „swoich” prawników.
28 kwietnia (do 4 maja musieliśmy opuścić poprzednie mieszkanie), kiedy wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze do odebrania kluczy, zadzwoniła nasza prawniczka z informacją, że zapomniała nam wspomnieć o jeszcze jednej opłacie w wysokości 500 funtów. Nie pytając nawet o cel tej opłaty, po raz kolejny uderzyliśmy się po kieszeni (na szczęście zostały nam jeszcze jakieś resztki na koncie) i prawie już mogliśmy odbierać klucze do mieszkania. Prawie, bo w ostatniej chwili wyszło na jaw, że dokument, który był „niepotrzebny” i mógł być dosłany „później” okazał się niezbędny do zamknięcia sprawy. Wsiadłam w taksówkę razem z córką i popędzając kierowcę (biuro prawników sprzedawcy pracowało tylko do 16) pognałyśmy – na szczęście nie do Liverpoolu, ale na drugi koniec Londynu. Uff...

Wieczorem mąż odebrał klucze i mogliśmy wreszcie dokładnie obejrzeć, jakiego kota w worku kupiliśmy. Podobno dokonaliśmy niemożliwego. Udało nam się w ciągu miesiąca znaleźć mieszkanie, kupić je i przeprowadzić się. To ostatnie odbywało się – znów – na wariackich papierach. Ale to już zupełnie inna historia.

Magdalena Gignal

********

Trzymaj się za kieszeń, czyli z jakimi opłatami musisz się liczyć kupując mieszkanie
Podane ceny są orientacyjne i dotyczą zakupu na kredyt mieszkania o wartości ok. £210000:
1. Przygotowanie dokumentów (Engrossment Fee) £100
2. Sprawozdanie (Charges per Annexed Account) £1100
3. Rejestracja w rejestrze nieruchomości (Land Registry Fee) £220
4. Powiadomienie o przyznaniu kredytu (Notice of Mortgage) £35
5. Opłata za zakup nieruchomości (Stamp Duty Land Tax Fee) £100
6. Opłata stemplowa (Stamp Duty) £2100
7. Opłata za przygotowanie umowy (Stamp Duty on New Deed) £100
8. Opłata za usługę (Service Charge) £200
9. Sprawdzenie stanu technicznego nieruchomości (Search Package) £300
10. Ubezpieczenie budynku (Buildings Insurance Apportionment) £410
Razem: £4665

Opłaty, które można doliczyć do kredytu (czyli spłacać je razem z miesięcznymi ratami):
1. Opłata za sfinalizowanie umowy (Completion Fee) £350
2. Opłata za przyznanie kredytu (Higher Lending Charge) £3760
3. Opłata za rezygnację z ubezpieczenia kredytu u kredytodawcy £25
Razem: £4360

Z powyższych obliczeń wynika, że aby kupić mieszkanie warte £210000 trzeba dysponować kwotą £10500 na depozyt i £9025 na pozostałe opłaty, co razem daje kwotę £19525. Biorąc pod uwagę, że część z dodatkowych opłat można włączyć do kredytu (jeśli zdolność kredytowa na to pozwala), kwota ta zmniejsza się do £15165 i tego już w żaden sposób nie da się uniknąć. Dodatkowo do kosztów miesięcznych, oprócz rat kredytu, należy dodać koszt ubezpieczenia na życie, ubezpieczenia mieszkania i ubezpieczenia kredytu.

komentarz[4] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2024 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]