http://www.gbritain.net

:: RyczÄ…ce popisy
Artyku³ dodany przez: Damian (2006-09-10 23:35:54)

Ace Cafe na Park Royal to legendarne miejsce spotkań motocyklistów. Istnieje od 1938 roku i także dziś cieszy się niesłabnącą popularnością.

W weekendowe wieczory parking przed knajpą zapełniają setki motocykli - tych nobliwych i tych przypominających raczej futurystyczne bolidy. Wśród miłośników popisów nie brakuje Polaków.

W piątek ulica przed pubem jest oblegana przez tłumy gapiów wyczekujących motocyklowych popisów rozochoconych nocną porą bywalców baru. Maciek wygląda jak typowy ujeżdżacz Harleya. Skórzana katana, lekki piwny brzuszek i srogie oblicze rockersa. Tyle, że na plecy ma zarzuconą seledynową fluorescencyjną kamizelkę z emblematem Ace Cafe.

- Już w Polsce uwielbiałem motory, więc gdy wylądowałem w Londynie, pomyślałem, dlaczego nie połączyć przyjemnego z pożytecznym - opowiada. Jest tutaj strażnikiem parkingu. Wraz z kilkoma podobnymi mu kolegami kieruje ruchem potworów na dwóch kółkach. Wskazuje miejsca do parkowania, sygnalizuje, kiedy watachy bajkersów mogą wyrwać się z rykiem silników z powrotem w uliczny wir.

- PrzychodzÄ™ tu wieczorami po pracy. Przy okazji spotykam kumpli, którzy też jeżdżą na motorach - wyjaÅ›nia. Po zamkniÄ™ciu Å›cigajÄ… siÄ™ wspólnie do kolejnych miejsc nocnego biesiadowania lub planujÄ… wypady za miasto, na przykÅ‚ad do Brighton. Maciek marzy, żeby kiedyÅ› kupić sobie motocykl Harleya Davidsona, ale jak mówi, „chyba jeszcze trochÄ™ na to poczeka”. - Na razie mam „japoÅ„czyka” - wskazuje z pewnym zażenowaniem na swojÄ… maszynÄ™.

Szramy na asfalcie
Często obserwuje na ulicy przed barem popisy motocyklistów. Czasem zjawi się też jakiś wariat palący gumy w swoim aucie. - Chyba najbardziej znani są tutaj tacy dwaj Polacy przyjeżdżający bordowym BMW - mówi Maciek. - Zarzynają to auto strasznie. Pewnie tanio kupili, to im nie żal - ocenia. Według niego właściciel baru wcale nie jest zadowolony z tych wariacji. - Jasne, że to napędza klientów. Ale przy okazji robi się zamieszanie i bałagan. Samochody i autobusy stają w korkach, przyjeżdża policja... - opowiada Maciek.

Po godzinie 20 parking przed Ace Cafe zaczyna się zapełniać dwukołowymi potworami. Są brzęczące jak komary skuterki, groźnie buczące jak szerszenie japońskie ścigacze, dumnie lśniące chromem Harleye, a także klasyki brytyjskich szos, jak Triton, czy włoskie piękności spod znaku Ducati. Okolice patrolują też podrasowane pick-upy z lśniącą czarną karoserią i licznymi reflektorami na dachu.
Po obu stronach przebiegającej obok Ace Cafe ulicy gęstnieje tłum gapiów. W zaparkowanych samochodach trwają dziesiątki mini imprez zabijających czas w oczekiwaniu na show. Na co czekają? - Wystarczy spojrzeć na asfalt, na to! - popijający na krawężniku z kolegami piwko z puszki młodzieniec wskazuje znacząco na liczne czarne zygzaki pozostawione przez opony bolidów na powierzchni drogi.

Z kamiennÄ… twarzÄ…
Andrzej przyprowadził ze sobą żonę Dominikę i synka Michałka, którzy odwiedzili go na dwa tygodnie w Londynie. - Chciałem im pokazać jak tutaj świrują - mówi. Wyznaje, że w Polsce miał motor i tu też chciałby się w niego w końcu zaopatrzyć. Tymczasem wpada tutaj w weekendowe wieczory, żeby popatrzeć, jak chłopaki się bawią.

- Nie mówiłeś mi, że tak spędzasz wolny czas - spogląda na niego podejrzliwie Dominika. Awantury jednak nie będzie. - Nie chcę mu odbierać wszystkich marzeń - łagodnieje wybranka Andrzeja. Tymczasem mały Michałek szarpie tatę za rękę.- Tato, a kiedy wreszcie przyjedzie szalenieć? - dopytuje się z niecierpliwością. Andrzej wyjaśnia, że chodzi o kierowcę bordowego BMW, który podczas jego kilku wizyt tutaj szczególnie zapadł mu w pamięć.

- Ten Polak z be-emki tak tutaj wywija! - gestykuluje z przejęciem Andrzej. - Dosłownie metr od ludzi i innych samochodów ogonem kręci. Nieraz jak zabuksuje to kupka popiołu z opon zostaje - wspomina. Według niego czasami nawet kilka razy podczas jednego wieczoru musiał opony zmieniać. Raz silnik mu się zagotował, to wszyscy pomagali go zepchnąć na chodnik.

- A zawsze ma przy tym kamienną twarz. Bez żadnych emocji - opowiada z nutką podziwu Andrzej. - Musi gdzieś na warsztacie pracować. - Inaczej nie wiem, skąd by było go na to stać - dywaguje. Słyszał też plotki, że to właściciel baru opłaca kilku szaleńców, żeby mu napędzali klientelę. Zdziwienie budzi zachowanie policji, która często tędy przejeżdża i niemożliwością jest, żeby nie zdawała sobie sprawy z tego, co się tutaj dzieje, a mimo to nie wykazuje żadnej reakcji.

Na świecy
Po godzinie 21 napięcie zaczyna narastać. Na parkingu wyją silniki, ktoś strzela z tłumika motoru, ktoś buksuje kołami w miejscu, wzbijając w powietrze tumany śmierdzącego paloną gumą dymu.

I wreszcie zaczyna siÄ™. W sunÄ…cym z wolna ulicÄ… sznurze samochodów sÅ‚ychać nagle ryk silnika. Samochody hamujÄ… zaskoczone i zamroczone powstaÅ‚Ä… nagle Å›cianÄ… dymu. WyskakujÄ… przed nie motocyklowe Å›cigacze. SunÄ… równo aż do ronda, tam nawracajÄ…, rozpÄ™dzajÄ… siÄ™ i stajÄ…c dÄ™ba na jednym kole, jadÄ… „na Å›wiecy” przez kilkadziesiÄ…t metrów, po czym przyhamowujÄ… gwaÅ‚townie i jadÄ… na przednim tylko kole z tylnym zawieszonym w powietrzu. Tymczasem na Å›rodku ulicy z gÅ‚oÅ›nym stÄ™kniÄ™ciem hamuje tir. Tuż przed jego maskÄ… ktoÅ› wiruje na motorze sypiÄ…c iskry i owiewajÄ…c publiczność siwymi tumanami, jak na widowisku z rodzaju Å›wiatÅ‚o i dźwiÄ™k.

- Dobra, przyznajÄ™ siÄ™, jestem blacharÄ…! - podskakuje w ekscytacji na chodniku jedna z przyglÄ…dajÄ…cych siÄ™ widowisku dziewczyn. - W Polsce też miaÅ‚em nieźle odpicowanego malucha – rozmarza siÄ™ jeden z gapiów. - Szkoda, że nie trabanta - brutalnie sprowadza go na ziemiÄ™ kolega. - Ciekawe, ile kosztuje takie ubranko? - z pewnÄ… zawiÅ›ciÄ… w gÅ‚osie wytyka specyficznÄ… galanteriÄ™ motocyklistów inna obserwatorka.

- Masz na myśli kombinezon - strofuje ją towarzysz. Przed 23 bar przestaje realizować zamówienia. Strażnicy parkingu, co rusz wylegają na ulicę, by wstrzymać ruch i umożliwić całym gromadom motocyklistów włączenie się do ruchu. Znikają z rykiem w mroku ulicy razem z przytulonymi do ich pleców dziewczynami. Na pustoszejącym chodniku motocyklowe akrobacje naśladować usiłuje na rowerze jakiś ciemnoskóry nastolatek. Rajdowe marzenia rozwiewają się w powietrzu wraz z ostatkami swądu startych opon. Ale w kolejny piątek, po tygodniowej harówie, znowu wszyscy będą jak Max Biaggi czy Valentino Rossi.

Jaromir Rutkowski




adres tego artyku³u: http://www.gbritain.net/articles.php?id=112