http://www.gbritain.net

:: Mieszkaniowe eldorado
Artyku dodany przez: Damian (2007-04-11 12:18:01)

Pierwszy dylemat, przed którym stajemy, to pytanie, czy chcemy kupić nieruchomość na Wyspach czy w Polsce.
Własne "M" przestaje być nieziszczalnym marzeniem dla Polaków zarabiających na Wyspach. Dostępniejsze kredyty hipoteczne sprawiają, że wielu z nas inwestuje w dom na miejscu, niemal wszystkich stać na zakup nieruchomości w kraju.


- Ceny nieruchomości na Wyspach są kosmiczne. Zakup mieszkania z jedną sypialnią na peryferiach Londynu wiąże się z zaciągnięciem kredytu, który trzeba spłacać w wysokości 1000-1100 funtów miesięcznie, przez kolejne 30 lat – wylicza Jolanta Rynkowska z firmy "Investquid", zajmującej się pośredniczeniem w zaciąganiu kredytów hipotecznych. Jest to więc inwestycja dla stosunkowo zamożnych. Jednak nawet osobę zarabiającą netto 10 tysięcy funtów rocznie stać na pożyczkę umożliwiającą zakup domu w Polsce.

- Miesięczna rata spłaty wynosi w takim wypadku zaledwie 300-400 funtów miesięcznie. Dla inwestującej wspólnie pary to żaden wydatek – podsumowuje.

Samo się spłaca

Kupno nieruchomości w Polsce czy za granicą nie musi wcale przesądzać o tym, czy zamierza się pozostać tu na stałe, czy wracać do kraju. Banki brytyjskie oferują możliwość pożyczki na zakup nieruchomości, przy której przez pierwsze trzy lata spłacać musimy jedynie odsetki.

- Potem trzeba zdecydować, czy przystępujemy do spłacania samego kredytu czy też nieruchomość sprzedajemy, inkasując zysk z samego wzrostu jej wartości przez ten czas – mówi ekspertka. A ceny nieruchomości w Wielkiej Brytanii wzrosły w zeszłym roku o około 10 procent. Według agentów nieruchomości zainteresowanych nimi jest coraz więcej Polaków, często kupujących je w złym stanie i własnym sumptem remontujących, dzięki czemu przy sprzedaży osiągają bardzo znaczne zyski. Również zakup na rynku polskim nie przesądza o wyborze miejsca zamieszkania.

- Zgłaszają się do mnie osoby chcące kupić po kilka mieszkań naraz – mówi Jolanta Rynkowska. Dla nich to zdecydowanie nie wicie rodzinnego gniazdka na starość, ale inwestycja, która szybko przyniesie zwrot w postaci galopujących w Polsce cen nieruchomości. W dodatku inwestycja, która szybko sama się zaczyna spłacać, dzięki czynszom od wynajmujących, które wpływają na konta właścicieli. Raty spłaty kredytu hipotecznego są więc uszczupleniem budżetu tylko od czasu zawarcia umowy kupna z deweloperem, do czasu, gdy mieszkanie jest gotowe do wprowadzenia się lokatorów.

Niestety, ten okres w Polsce stale się wydłuża, bo popyt na rynku sprawia, że mieszkania w takich miastach jak na przykład Kraków są wykupywane, zanim jeszcze rozpocznie się budowa. Wraz z czasem potrzebnym na ich wykończenie wydłuża to okres oczekiwania na zamieszkanie nawet do półtora roku – ostrzega przedstawicielka "Investquid".

Kto kupił mieszkanie w Polsce 2–2,5 roku temu, ten mógł zarobić do dziś na wzroście jego wartości nawet 150 procent. Tylko w zeszłym roku średnia cena nieruchomości w Polsce wzrosła o 33 procent, a w przebojowym pod tym względem Krakowie nawet o 60, a na Starym Mieście o 100 procent. The Royal Institution of Chartered Surveyors, międzynarodowe zrzeszenie specjalistów do spraw rynku nieruchomości, umieściło w swoim ostatnim raporcie Polskę na pierwszym miejscu w Europie pod względem rozwoju tego rynku. W 2006 roku wzrost cen w Polsce był o ponad 10 procent większy niż w następnych w kolejności - Danii (22 proc.) czy Bułgarii (20 procent). Według specjalistów ten "turbowzrost" cen spowodowany jest zawrotnym tempem polskiego wzrostu gospodarczego, który sprawia, że coraz większa liczba obywateli jest w stanie pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytu na zakup mieszkania. A wielu jest gotowych w tym celu mocno zacisnąć pasa, aby tylko wyprowadzić się ze zgrzebnych komunistycznych blokowisk. Towarzyszy temu obniżanie wymagań, którymi banki obwarowują dostępność kredytu, i narastająca moda na zakup nieruchomości w kraju wśród obywateli pozostałych państw Unii Europejskiej.

Ceny startują z lotniska

Przy wyborze nieruchomości, jaką chcemy kupić, dobrze jest wziąć pod uwagę parę czynników.

- Osoby kupujące nieruchomości w Polsce, które mają zamiar w ciągu kilku lat powrócić do kraju i w nim zamieszkać, najlepiej zrobią kupując dom do remontu lub wręcz działkę budowlaną na obrzeżach miasta – radzi Jolanta Rynkowska. Wtedy za cenę 50-metrowej klitki w centrum będą miały w przyszłości podmiejską posiadłość z ogrodem. Takie nieruchomości trudno jednak komuś wynająć, a w przypadku działki budowlanej w ogóle nie jest to możliwe. Osoby kupujące głównie z myślą o inwestycji pod wynajem lepiej zrobią decydując się na mieszkanie w centrum.

- Najlepiej patrzeć na mieszkania właśnie wznoszone lub nowo wybudowane. Te są ładne i funkcjonalne, stąd ich ceny wzrastają najszybciej. Zysk ze wzrostu ceny mieszkania w bloku z wielkiej płyty będzie o połowę mniejszy – przestrzega.

Również sama lokalizacja może zadecydować o rentowności naszej inwestycji. Tak przebojowy dotąd rynek nieruchomości w Warszawie zaczął się krztusić, ceny mieszkań gdzieniegdzie nawet spadły.

- Kraków ma wciąż jeszcze spory potencjał, choć wzrosty pewnie nie będą już tak wielkie. Wciąż obiecujący jest Wrocław. Warto jednak patrzeć bardziej perspektywicznie – doradza specjalistka rynku nieruchomości.

Do jednego z głównych generatorów wzrostu cen nieruchomości w okolicy należy lotnisko obsługujące połączenia na liniach międzynarodowych, głównie tzw. przewoźników niskokosztowych. Turystyka i zagraniczni inwestorzy to zawsze ogromny impuls w tym kierunku.

- Bardzo dobrze rozwija się ostatnio pod tym względem Rzeszów. W najbliższym czasie można spodziewać się znacznego wzrostu cen nieruchomości w Łodzi, bo mają się tam otworzyć nowe fabryki. Nowy Sącz zyska na atrakcyjności dzięki mającemu tam powstać wielkiemu centrum produkcji filmowej – wylicza Jolanta Rynkowska.

Bogaci, ale niepewni

Kredyt hipoteczny na nieruchomość w Polsce wziąć można jedynie w banku w kraju. Nie wszystkie jednak są gotowe ich udzielać Polakom pracującym poza granicami kraju. MultiBank dopuszcza taką możliwość tylko w wypadku złożenia depozytu w wysokości 30 proc. wartości nieruchomości, na którą klient chce zaciągnąć kredyt. Bank Millenium żąda aż 40-procentowego depozytu, chyba że klient spłatę kredytu dodatkowo ubezpieczy, wtedy wysokość depozytu może być mniejsza o połowę.

- Większość polskich banków nie widzi w rodakach mieszkających i pracujących za granicą klienta bezpiecznego – mówi Anna Szepke-Krzyżaniak z DomBanku. Dochody takiej osoby, zwłaszcza w wypadku, gdy pracuje na zasadach samozatrudnienia są trudne do udowodnienia. Każdy kraj ma poza tym inny rodzaj dokumentacji poświadczającej dochody i zatrudnienie. To duże utrudnienie w obsłudze takich klientów, stąd instytucje finansowe są im niechętne. Inne jednak, jak PKO BP czy DomBank gotowe są nie tylko udzielić kredytu w wysokości 100 procent wartości kupowanej nieruchomości, czyli bez żadnego depozytu, ale nawet dołożyć jeszcze kolejne 10 procent na jej wykończenie.

- W naszym banku staramy się zminimalizować formalności i liczbę niezbędnych osobistych wizyt klienta – mówi przedstawicielka DomBanku. Tak naprawdę konieczne jest jedynie, aby klient wskazał pożądaną przez siebie nieruchomość i pełnomocnika, który w jego imieniu ma prowadzić sprawę.

- Tu w kraju oferujemy ustanowienie takiego pełnomocnika za darmo, po prostu w obecności naszego urzędnika – deklaruje. Jeżeli jednak ktoś chce to zrobić spoza granic kraju, będzie potrzebował poświadczenia notarialnego, które może nieco kosztować. Nie zapłaci natomiast za tłumaczenia dokumentów, bo są one do pobrania ze strony internetowej DomBanku od razu w języku angielskim i w takiej formie są też akceptowane po ich wypełnieniu przez pracodawcę. Skąd ten entuzjazm wobec emigrantów?

- To są klienci, którzy bardzo dobrze zarabiają i spokojnie mogą zaciągać kredyty hipoteczne. Właściwie co drugi nasz klient starający się o nie, to osoba pracująca właśnie za granicą – szacuje Anna Szepke-Krzyżaniak.

Jaromir Rutkowski




adres tego artykuu: http://www.gbritain.net/articles.php?id=152