| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Inne tematy > Za powroty już dziękujemy
Z pośredniaka Wojtek wyszedł nawet bez kwitka, ale za to z marsową miną. Po pięciu latach w Anglii wrócił do domu, a tu ani pracy, ani nawet na nią widoków, a pani w okienku proponuje zasiłek. Iskierka nadziei zatliła się, gdy urzędniczka zatrzymała go w drzwiach budynku. – Wie pan, ja mam dorosłego syna, a pan tak długo był w tej Anglii… Nie mógłby mu pan tam jakiejś pracy załatwić?

Nie przyjechałem namawiać emigrantów do powrotu, ale chcę ich przekonywać, by uwierzyli, że sytuacja w Polsce może się zmienić tak, że za rok, dwa czy trzy znajdą swój Londyn w Warszawie, Biłgoraju czy Łomży – mówił Donald Tusk na spotkaniu promującym narodowy program „Powrót do domu” we wrześniu 2007 roku. Kilkanaście miesięcy później, w listopadzie 2008, już jako premier Tusk na spotkaniu z Polonią mówił: - Moim zadaniem jako premiera jest przygotować polską administrację tak, aby ludzie, którzy chcą wrócić, mieli rzetelną informację, jak zaadaptować się w polskich warunkach.

W ślad za tymi słowami ruszyła cała kampania: niby informująca, a w praktyce mająca zachęcić nas do powrotów na łono ojczyzny. Powstał internetowy portal informacyjny, zrodził się „Powrotnik”, czyli książkowy poradnik dla wszystkich, którym po głowie chodził powrót. Niektórzy skorzystali.

- Byłem gotów pracować w kraju za mniej niż tutaj, ale w swoim zawodzie – mówi Wojtek, który wrócił do Polski po blisko pięciu latach spędzonych w Wielkiej Brytanii. – Skończyłem studia ekonomiczne, potem wyjechałem za granicę. Pracowałem w fabryce, a po godzinach chodziłem do szkoły: najpierw językowej, potem na kurs dla księgowych. Ale bez doświadczenia nie miałem szans na pracę w zawodzie. I wtedy przyszło mi do głowy, żeby wrócić. Myślałem sobie: znam język, mam kwalifikacje, trochę oszczędności… Czas zrobić coś z życiem, bo nie zamierzam całego spędzić w fabryce – wspomina.

Wojtek wrócił do Polski z końcem listopada i to było twarde lądowanie. – Po co ty tu wróciłeś? To zdanie, które słyszałem najczęściej od znajomych i rodziny – mówi. – Teraz kryzys, pracy nie ma i dla nas samych, a co dopiero dla tych, co przyjechali.

W ciągu następnych kilku tygodni stukał w każde drzwi, w które mógł. Żadne się nie otworzyły. – Zacząłem od agencji rekrutacyjnych, bo najpierw chciałem znaleźć dobrą pracę w jakiejś dużej firmie. Bez skutku. Powiedzieli, że mogę się zarejestrować, ale życzliwie radzili szukać pracy na własną rękę – dodaje.

Pani z pośredniaka pyta o pracę
- Z jakichś powodów trudno jest przekonać polskich pracodawców, aby zatrudnili osoby powracające z zagranicy – przyznaje Marta Szcześniewska z Abacco Consulting, warszawskiej firmy specjalizującej się w pośrednictwie pracy. – Przypuszczam, że gra tu rolę wyobrażenie o powracających emigrantach. Jeśli pracowali w „lepszych” firmach za „lepsze” pieniądze za granicą, to mogą mieć wyższe kwalifikacje i oczekiwania w stosunku do swego pracodawcy. A to pachnie kłopotami – dodaje. Jej zdaniem czasami to się jednak udaje, najczęściej w oddziałach dużych koncernów, mających swoje filie w Polsce. Kłopot w tym, że właśnie te przedsiębiorstwa kryzys dotknął w pierwszej kolejności, redukując możliwość zatrudniania nowych pracowników.

Jeśli nie agencja, to może urząd pracy? Często tam właśnie kierują swoje kroki powracający emigranci, pomni swoich doświadczeń z Wielkiej Brytanii, gdzie Jobcenter rzeczywiście pomaga znaleźć pracę. – Pani w okienku o zatrudnieniu nie wspomniała – opowiada Wojtek. – Rozmowa zaczęła się od tego, czy w Wielkiej Brytanii pracowałem legalnie i czy mam prawo do zasiłku. Poinformowała mnie też, jakie dokumenty muszę przynieść, żeby staż pracy z Wysp „liczył się do zasiłku”. Kiedy po kilku minutach wyjaśniłem, że chcę pracować, a nie siedzieć na garnuszku państwa, urzędniczka była mocno skonsternowana. Odesłała mnie do innego pokoju, gdzie miały być oferty pracy. Kiedy tam poszedłem i odstałem swoje w kolejce, dowiedziałem się, że dla księgowych pracy nie ma. Mogę się jednak przekwalifikować na jakiś zawód budowlany, bo w tych fachach o pracę łatwiej.

Zaproponowano mi udział w kursie… a właściwie zapisanie się na listę oczekujących na miejsce. Za trzy, cztery miesiące miałbym podobno szansę, więc zrezygnowany powiedziałem, ze jednak poszukam czegoś w swoim zawodzie – opowiada Wojtek.

Kiedy był już przy drzwiach, urzędniczka poprosiła, żeby zaczekał i wtedy na chwilę odżyła w nim nadzieja. – Wie pan, ja mam syna w pańskim wieku, a pan tak długo był w tej Anglii, to może mógłby pan mu tam jakąś pracę załatwić… – spytała.

Wyciszana akcja powrotów
Czego powracający z Wielkiej Brytanii emigrant może spodziewać się w pośredniaku? - Szkolenia i kursy, dotacje na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej, pomoc konsultantów i doradców zawodowych – wylicza możliwości Tomasz Robaczewski, kierownik zespołu komunikacji społecznej Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku. – To coś, na co każdy powracający z zagranicy może liczyć z naszej strony. Urzędnik przyznaje jednak, że kryzys rzeczywiście daje się we znaki rynkowi pracy. – Mamy o około połowę mniej ofert niż w tym samym okresie ubiegłego roku. I niestety ich ilość wciąż spada.

- Odnotowaliśmy znaczny wzrost liczby osób wracających z zagranicy pod koniec ubiegłego roku – przyznaje natomiast Antonii Urban, kierownik WUP w Rzeszowie. – Prawdopodobnie za sprawą spadku ceny funta, Polakom przestała się opłacać praca na Wyspach. Teraz ta tendencja powoli się odwraca. Znów wzrasta zainteresowanie wyjazdami zarobkowymi – dodaje.

Jak okiem po Polsce sięgnąć, powoli milkną głosy zachęcające emigrantów do powrotu. Władze niektórych miast mówią o tym w sposób zawoalowany, inne wprost. Gdy kilka tygodni temu w ramach Projektu 12 Miast gościli w Londynie włodarze Poznania, zachęty dla powracających szły głównie w kierunku biznesu i osób, które mogłyby same, za zarobione na Wyspach pieniądze, stworzyć dla siebie stanowiska pracy. Nad formułą udziału w Projekcie 12 Miast zastanawiają się kolejne regiony. Według „Rzeczpospolitej” Gdańsk zmienia całkowicie program swojej wizyty, której priorytetem będzie rzetelne przedstawienie sytuacji, w jakiej znajduje się miasto. Z kolei Wrocław ogłosił póki co rezygnację z akcji promującej powroty „WrocLovesYou”. – Zrezygnujemy z akcentów namawiających do powrotu – zapowiada Paweł Romaszkan, szef biura promocji miasta.

Krok dalej idzie Opolszczyzna. – Wyciszamy program „Opolskie – tu zostaję” – przyznaje na łamach „Rzeczpospolitej” marszałek Józef Sebesta. Kampania ruszyła w 2007 r., gdy lokalni przedsiębiorcy narzekali na brak rąk do pracy. Teraz jednak realia się zmieniły. – Nie możemy oszukiwać ludzi, gdy bezrobocie z 9 proc. w październiku skoczyło w lutym do 12 procent – dodaje wicemarszałek województwa Józef Kotyś.

Po prostu czegoś brakuje
Wiadomo, nie tylko pracą człowiek żyje. Według ostatniego raportu Money.pl aż 79 proc. tych, którzy są przekonani do powrotu jeszcze w tym roku, wymienia jako podstawowy powód rodzinę.

Dominik w Wielkiej Brytanii pracował przez trzy lata. Wrócił do swojego miasteczka w województwie warmińsko-mazurskim i... załamał się. – Od przyjazdu nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Owszem, jestem znowu z rodziną i znajomymi, ale to już nie to samo. W Anglii brakowało mi domu. W domu brakuje mi Anglii – opowiada.

Dominik wrócił do niewielkiego przedsiębiorstwa, w którym pracował przed wyjazdem. Miał szczęście, bo praca na niego poczekała. Wielu tego szczęścia nie ma. Ale i tak nie czuje się u siebie najlepiej. – Nigdzie nie wychodzę, z nikim się nie spotykam. Cały czas myślę o znajomych i o miejscach, które zostały tam, daleko za mną. Po prostu mi tego brakuje.

Sytuacja Moniki jest o tyle trudniejsza, że ani nie ma pracy, ani nie ma przy sobie ukochanego Roberta. – Od przyjazdu staram się o pracę, ale jej nie ma. Nawet takiej, jaką wykonywałam w Londynie. Tu, w Polsce też przecież mogę pracować w hotelu nawet po kilka godzin dziennie, ale nawet i tego nie ma. Mama wie, że czuję się źle i tak naprawdę wolałabym być dalej w Londynie – opowiada.

Nie ma zbyt wielu znajomych. Przyznaje też sama, że kilkoro z nich odwróciło się od niej kiedy wyjechała. – Nie rozumieją mnie. W ich życiu nic się nie zmieniło. Cały czas są takimi samymi i cudownymi ludźmi, ale odtrącili mnie tylko dlatego, że wyjechałam, że liznęłam trochę świata – żali się. Starzy znajomi to jednak dla Moniki najmniej istotny problem. – Robert został w Londynie. Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej, bo ma dobrą pracę i nie musi natychmiast wracać do Polski. Ale on jest tam, a ja tu... – urywa.

Marcin też wcale nie czuje się jak u siebie. Dwa miesiące temu wrócił z Londynu do Wrocławia. Z dużego miasta do dużego. Nad Tamizą pracował jako informatyk. Z jego umiejętnościami i doświadczeniem już znalazł pracę, która go satysfakcjonuje. Ale czegoś mu ciągle brakuje. – Ja się po prostu przyzwyczaiłem do pośpiechu, do budującego stresu, do tego wszystkiego, co wymaga skupienia w 100 procentach prawie dzień i noc. Nie znaczy, że tu tak nie pracuję, ale wszystko odbywa się wolniej, ospalej, od 8 do 16, a potem nic – opowiada. – Dlatego musiałem podjąć kolejną, ważną decyzję. Wracam do Londynu. Rozmawiałem już z byłym szefem i wiem, że mam tam miejsce, do którego mogę wrócić. Muszę, bo potrzebuję adrenaliny, której Londyn dostarcza każdego dnia. Tu mnie nic nie trzyma.



strony: [1] [2]
komentarz[3] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2024 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]